Sobota. Poranek szary, bury i mokry. Jednak mimo wszystko wciągnęłam na nogi swoje kalosze i ruszyłam do lasu, sprawdzić, czy po tych deszczach zostały jeszcze jakieś jagody. Było ich rzeczywiście niewiele. W zasadzie to w tym sezonie nazbieranych przeze mnie jagód wystarczyło na pierogi, nie piekłam ani ciasta, ani też drożdżówek z tymi owocami.