sobota, 12 lipca 2025

Sobotni poranek

Sobota. Poranek szary, bury i mokry. Jednak mimo wszystko wciągnęłam na nogi swoje kalosze i ruszyłam do lasu, sprawdzić, czy po tych deszczach zostały jeszcze jakieś jagody. Było ich rzeczywiście niewiele. W zasadzie to w tym sezonie nazbieranych przeze mnie jagód wystarczyło na pierogi, nie piekłam ani ciasta, ani też drożdżówek z tymi owocami.

Ale nic straconego. Jak już nastawiałam się na sobotnie ciasto z owocami, to to ciasto musi być. Tyle że nie będzie to ciasto z jagodami, a z wiśniami, które jeszcze zostały na drzewie. W zasadzie to wiśnie w tym roku wyjątkowo u mnie obrodziły. Nawet dziś, pomimo pogody, zostało ich całkiem sporo i w konsekwencji zebrałam dwa nieduże wiaderka. 

Po co mi te wiśnie? Będę piec ciasto budyniowe z tymi właśnie owocami. Dostałam przepis na ciasto, które uwielbiam, ale którego nigdy nie piekłam. Właśnie wyrabiam kruchy spód, który musi trochę poleżakować w zamrażarce - takie schłodzenie nadaje kruchości. 
Muszę przyznać także, że pomimo pogody, ten poranek wyjątkowo pozytywnie mnie nastroił na resztę dnia. Zerwałam też trochę liliowców (to kwiaty często mylone z liliami, bo są do nich bardzo podobne). Pięknie prezentują się w wazonie i jakoś tak przyjemniej w ich towarzystwie. 

Zatem zabieram się za pieczenie ciasta, w następnym poście wrzucę gotowy wypiek i przepis.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zobacz także: 👇👇👇

Jesienny wieniec z liści i kasztanów