piątek, 8 lipca 2022

Nieznana historia Józefa Cyppka vel "Rzeźnika z Niebuszewa"

 BLOGOWY CYKL RECENZJI KSIĄZKOWYCH

Blogowy cykl recenzji książkowych zaczynam dość nietypowo, bo od pozycji zupełnie niepasującej zarówno do letniej aury, jak i do pierwotnej tematyki bloga. Na tapetę wjeżdża bowiem historia Józefa Cyppka, nazwanego przez media "Rzeźnikiem z Niebuszewa" - seryjnego mordercy grasującego, ponad pół wieku temu, po ulicach jednej z dzielnic Szczecina. 
Zanim jednak przejdę do recenzji książki, warto rzucić nieco światła na samą postać jej bohatera. Co wiemy o Józefie Cyppku? Kim był? Czym się zajmował? No i kwestia kluczowa - czy w ogóle istniał? Czy może jest to wyłącznie element jednej z miejskich legend? 

Na część z tych pytań znajdziemy odpowiedź w podcaście, zamieszczonym na kanale "Akta zła" 👇


Jak podaje Wikipedia, Józef Cyppek urodził się w Opolu w 1895 roku. Z zawodu był ślusarzem i od wybuchu I wojny światowej pracował w swym zawodzie na kolei. W roku 1915 został powołany do wojska. W czasie służby wojskowej stracił nogę, czego konsekwencją były dwa lata spędzone w szpitalach. W tym czasie został członkiem Komunistycznej Partii Niemiec

Do Szczecina przyjechał w 1952 roku. Najpierw mieszkał przy ulicy Wawrzyniaka, później (też w 1952 roku) został przesiedlony do budynku przy ulicy Wilsona 7 (dzisiejsza Niemierzyńska 7). Zajmował mieszkanie na parterze. Początkowo przez kilka dni mieszkał z młodym blondynem, o którym mówił, że to jego syn. Później chłopaka już nie widziano. 

Istotnym jest, że choć o Rzeźniku z Niebuszewa mówi się w kontekście seryjnego mordercy, to faktycznie udowodniono mu zabójstwo jednej kobiety – sąsiadki Ireny Jarosz. Przyjęła się jednak teoria, przypisująca mu także szereg innych zbrodni.

Przejdźmy jednak do samej książki Maxa Czornyja. W tym miejscu warto zaznaczyć, że na tę pozycję trafiłam zupełnie przypadkiem - wpadła mi w ręce podczas jednego z moich tournée po miejskich bibliotekach. Wtedy też, zaintrygowana tematem, rozpoczęłam poszukiwania informacji na temat autora i jego wizji powieści, traktującej o mroczej stronie ludzkiej natury. Trafiłam na wywiad z pisarzem, który nieco odsłonił kulisy powstawania książki. 👇


Ze słów autora wynika, że dość kompleksowo i skrupulatnie podszedł do tematu. Zanim przystąpił do pisania, zgłębiał akta sprawy, notatki policyjne, prasowe wzmianki o postaci, konfrontował ze sobą zeznania świadków. To chyba właśnie owo "zatopienie się" w postać sprawiło, że wybrał dość nietypową w takich przypadkach, mocno osobistą, narrację pierwszoosobową. Taki tryb prowadzenia opowieści jest niewątpliwą zaletą książki - pozwala bowiem na pełniejsze przeżywanie emocji związanych z poznawaniem najciemniejszych zakątków umysłu mordercy.

Zarówno sposób prowadzenia narracji, jak i chłodne, bezstronne spojrzenie na opisywane wydarzenia stanowią niewątpliwą zaletę powieści. Nieco mniej entuzjastycznie podchodzę natomiast do samej jej konstrukcji. Brak chronologii i (często bezzasadne) liczne przeskoki czasowe sprawiają, że chwilami fabuła traci cały swój dramatyzm. Liczne dygresje i elementy, nie do końca mające wpływ na rozwój akcji, pozbawiają opowieść dynamiki. In munus oceniam także, dostrzegalny niemal w całej powieści, brak dynamiki, który sprawiał, że nie była to książka, którą czytałam jednym tchem. 

Reasumując, książka Maxa Czornyja, choć może nie była pozycją, która zmieniła moje życie i zrewolucjonizowała pogląd na świat 😏, dała mi do myślenia i skłoniła do pewnych refleksji nad ludzką naturą. Nie wiem, czy historia Józefa Cyppka w jakiś istotny sposób zapisze się w mojej pamięci, jednak z całą stanowczością mogę stwierdzić, że lektura "Rzeźnika" zdecydowanie nie była czasem straconym. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zobacz także: 👇👇👇

Jesienny wieniec z liści i kasztanów